Zakładka "Bohaterowie" została już w całości uzupełniona, dlatego polecam zapoznać się z wszystkimi postaciami zanim zaczniecie czytać ten rozdział, będzie to potrzebne ;)
__________________________________________
z dedykacją dla Anity, za całe wsparcie i pomoc, które mi okazuje ♥
Z uwagą i zaciekawieniem przyglądałam się Rose, która wedle mojej prośby właśnie miała zaprosić Ryana na nasze wieczorne wyjście. Zanim jednak moja przyjaciółka zdecydowała się ruszyć w stronę naszego szefa oraz- jak już wszyscy zdążyliśmy zauważyć- jej obiektu uczuć, odwróciła się do mnie i wymachiwała coś rękami, a po jej twarzy można było dostrzec, że trochę panikuje. Uśmiechnęłam się w celu dodania jej otuchy i zachęcającym ruchem głowy wskazałam kierunek pracowniczego zaplecza, chociaż doskonale go znała. Rosie zacisnęła dłonie w pięści, rozluźniła je i poprawiło nieco ułożenie swoich włosów. Następnie wzięła głęboki wdech i równym, lecz lekkim krokiem weszła do szatni. Jasnobrązowe drzwi z błyszczącą plakietką "Pomieszczenie służbowe" pozostały odpowiednie uchylone, dlatego bez problemu mogłam dalej obserwować rozgrywającą się scenkę.
Na widok Rose, Ryan natychmiast się rozpromienił. Dotychczas napięty wyraz twarzy momentalnie złagodniał, a kąciki jego ust delikatnie uniosły się do góry.
-Um... hej...- speszony wybełkotał przywitanie, chociaż widzieli się już tego dnia tysiące razy.
-Hej...- odpowiedziała Rosie, posyłając mu swój subtelnie piękny uśmiech.- Już kończysz?- zapytała zauważając, że jego szafka była otwarta.
"Nie, tylko wychodzi sobie do domu w środku roboty, geniuszu!"- skomentowałam sarkastycznie w myślach.
-Tak, dzięki Bogu, bo jestem dość zmęczony.- odparł nasz szefuńcio, nie zważając na głupotę pytania mojej kumpeli.
Okej, pomińmy to.
-Um... hej...- speszony wybełkotał przywitanie, chociaż widzieli się już tego dnia tysiące razy.
-Hej...- odpowiedziała Rosie, posyłając mu swój subtelnie piękny uśmiech.- Już kończysz?- zapytała zauważając, że jego szafka była otwarta.
"Nie, tylko wychodzi sobie do domu w środku roboty, geniuszu!"- skomentowałam sarkastycznie w myślach.
-Tak, dzięki Bogu, bo jestem dość zmęczony.- odparł nasz szefuńcio, nie zważając na głupotę pytania mojej kumpeli.
Okej, pomińmy to.
-No właśnie... bo ja... właśnie miałam zapytać...- jąkała się się Rose.
"Wyduś to z siebie kochana!"- dopingowałam ją mentalnie.
-...Czy nie wybrałbyś się z nami gdzieś wieczorem?- powiedziała wreszcie, niepewnie błądząc oczami po pomieszczeniu.- Z całą pracowniczą ekipą, kolacja albo kilka drinków, spędzilibyśmy miło czas.- wyjaśniła, a na jej policzkach zagościł uroczy rumieniec.
"Wyduś to z siebie kochana!"- dopingowałam ją mentalnie.
-...Czy nie wybrałbyś się z nami gdzieś wieczorem?- powiedziała wreszcie, niepewnie błądząc oczami po pomieszczeniu.- Z całą pracowniczą ekipą, kolacja albo kilka drinków, spędzilibyśmy miło czas.- wyjaśniła, a na jej policzkach zagościł uroczy rumieniec.
-Em... ja...- chłopak zastanowił się chwilę, wpatrując się w Rosie badawczo. Ona spojrzała na niego spod długich rzęs, a jej twarz jeszcze mocniej się zaróżowiła. Wyglądała tak delikatnie i naturalnie pięknie, że gdybym zmieniła płeć lub orientację sama bez wahania bym się z nią umówiła. Urok panny Anderson najwyraźniej zadziałał, gdyż oniemiały z zachwytu Ryan zaniemówił, napawając się jej urodą i obecnością.
-Rozumiem... my... my zrozumiemy, jeśli masz inne plany- zapewniła dziewczyna nieskładnie cicho.
-Szczerze mówiąc umówiłem się z kimś z rodziny na ten wieczór...
-Och, dobrze... nie ma sprawy...- stwierdziła Rosie, po czym nie chcąc dać po sobie poznać zawiedzenia, odwróciła się na pięcie i właśnie miała wychodzić, gdy szef złapał ją za rękę.
-Ale myślę, że da się to jakoś rozwiązać.- dokończył tajemniczo, ale z widoczną radością, kiedy moja przyjaciółka się do niego odwróciła.
-Czyli przyjdziesz?- upewniła się z nadzieją w oczach.
-Postaram się- odparł Ryan z uśmiechem, na co Rose od razu odpowiedziała tym samym, ukazując równiutki rządek idealnie białych zębów.
Stali tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się w siebie, uśmiechając i trzymając się za ręce. Nagle dostrzegli co robią, wybudzili się z owego transu i odskoczyli od siebie zawstydzeni, jednak mogłabym założyć się o każde pieniądze, że ani trochę nie żałowali swojej małej chwili roztargnienia. Następnie pożegnali się, szef wyszedł z restauracji, a moja przyjaciółka dołączyła do mnie za barową ladę. Triumfalnie zamachałam rękami w górze, po czym z piskiem radości wpadłyśmy sobie w ramiona. Byłam dumna z jej odwagi, co wyraziłam w mocnym i długim uścisku. Nie dało się ukryć, że Rosie cieszyła się z rozwoju wydarzeń i dzięki temu pozytywnie nastawiła się na wieczorne spotkanie- tak jak ja.
Zabawę czas zacząć!
~*~
-Rozumiem... my... my zrozumiemy, jeśli masz inne plany- zapewniła dziewczyna nieskładnie cicho.
-Szczerze mówiąc umówiłem się z kimś z rodziny na ten wieczór...
-Och, dobrze... nie ma sprawy...- stwierdziła Rosie, po czym nie chcąc dać po sobie poznać zawiedzenia, odwróciła się na pięcie i właśnie miała wychodzić, gdy szef złapał ją za rękę.
-Ale myślę, że da się to jakoś rozwiązać.- dokończył tajemniczo, ale z widoczną radością, kiedy moja przyjaciółka się do niego odwróciła.
-Czyli przyjdziesz?- upewniła się z nadzieją w oczach.
-Postaram się- odparł Ryan z uśmiechem, na co Rose od razu odpowiedziała tym samym, ukazując równiutki rządek idealnie białych zębów.
Stali tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się w siebie, uśmiechając i trzymając się za ręce. Nagle dostrzegli co robią, wybudzili się z owego transu i odskoczyli od siebie zawstydzeni, jednak mogłabym założyć się o każde pieniądze, że ani trochę nie żałowali swojej małej chwili roztargnienia. Następnie pożegnali się, szef wyszedł z restauracji, a moja przyjaciółka dołączyła do mnie za barową ladę. Triumfalnie zamachałam rękami w górze, po czym z piskiem radości wpadłyśmy sobie w ramiona. Byłam dumna z jej odwagi, co wyraziłam w mocnym i długim uścisku. Nie dało się ukryć, że Rosie cieszyła się z rozwoju wydarzeń i dzięki temu pozytywnie nastawiła się na wieczorne spotkanie- tak jak ja.
Zabawę czas zacząć!
~*~
Było już dawno po 18, kiedy kończyłam przygotowania do wyjścia. Uśmiechnęłam się zadowolona do swojego odbicia w lustrze, kiedy udało mi się narysować perfekcyjną czarną kreskę na swojej powiece. Odłożyłam eyeliner na szafkę i sięgnęłam po mascarę. Dokładnie naniosłam tusz na rzęsy sprawiając, że wyglądały na ciemniejsze, dłuższe i gęściejsze. Następnie pomalowałam usta jasną szminką w kolorze brzoskwini oraz nadałam im połysku dzięki bezbarwnemu błyszczykowi. Odcisnęłam nadmiar pomadek na chusteczkę, założyłam jeszcze niewielkie kolczyki i byłam gotowa. Włosy zostawiłam rozpuszczone, lecz naturalnie lekko pofalowane.
Dokładnie i ostatecznie oceniłam swój wyjściowy ubiór. <klik> Przygładziłam materiał opinającej, biało-brzoskwiniowej sukienki z baskinką oraz złotym paskiem w pasie. Była nowa, kupiona ledwo tydzień temu, za ciężko zarobioną tygodniową pensję. Do metalowej sprzączki dopasowałam równie złocisty, długi naszyjnik, który kaskadami układał się na moim dekolcie. No i moje ukochane, mieniące się brokatem szpilki w kolorze brudnego różu. Na szafce czekała jeszcze na mnie poręczna, jasna torebeczka ze złotymi akcentami. W tym stroju czułam się wyjątkowo dobrze. Dodawał mi wdzięku i pewności siebie, których- w moim przekonaniu- brak mi na co dzień.
-Co sądzisz?- zapytała Rose wychodząc z mojej łazienki i wykonując obrót wokół własnej osi. Jej bordowa kiecka efektownie zawirowała w powietrzu.
-Cudnie- przyznałam szczerze.- Gardner będzie zachwycony!- zachichotałam, na co speszona Rosie starała się ukryć uśmiech, przez myśl o Ryanie.
-Ty też prezentujesz się prześlicznie- powiedziała, nachylając się nad toaletką do makijażu, gdzie siedziałam, i oplotła mnie ramionami. Odwzajemniłam uścisk, spoglądając na nasz wspólny portret w szklanej tafli lustra. Wyglądałyśmy naprawdę ładnie. Obróciłam się do przyjaciółki, żeby dokładniej przyjrzeć się jej aparycji.
Rose miała na sobie <klik> ciemnowiśniową sukienkę z koronki, z dekoltem w kształcie serca. Kreacja była rozkloszowana u dołu i kończyła się w połowie uda, co wspaniale eksponowało smukłą figurę panny Anderson: idealnych rozmiarów biust, wcięcie w talii i długie nogi. Zdecydowanie miała się czym pochwalić. Do tej kreacji ubrała jeszcze elegancki sweterek oraz czarne szpilki. Na szyi pobłyskiwał równie ciemny naszyjnik z kamyczków, ułożonych w kwiatowy wzór, a w komplecie miała podobne, wiszące kolczyki. Uśmiechnęłam się na obraz pięknej kumpeli, jednak nurtował mnie pewna pustka w jej stroju. Przygryzłam wargę w zastanowieniu.
-Czegoś mi tu brakuje...-mruknęłam pod nosem i rozglądnęłam się po swoim pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na półce z torebkami. Bingo!
- Będzie ci potrzebna- oznajmiłam z uśmiechem, podając szatynce bordową kopertówkę na ciemno metalicznym łańcuszku.
-Och Grace, takiej szukałam!- podziękowała wdzięcznie, a ja w odpowiedzi szepnęłam krótkie "nie ma za co".
-Taksówka już czeka.- oznajmiłam wyglądając przez okno.
-W takim razie chodźmy już, bo nasze towarzystwo może się niecierpliwić.- zachichotała Rose, po czym wyszłyśmy z mojego mieszkania.
~*~
Umówiliśmy się w "Verre"- przytulnym lecz eleganckim knajpo-klubie. Była to bardzo fajna miejscówka; można tam posiedzieć, pogadać oraz napić się i potańczyć w odrębnej części pomieszczenia.
-Gotowa?- zapytałam Rose i mrugnęłam do niej porozumiewawczo, zanim pociągnęłam za szklane drzwi. Przyjaciółka skinęła lekko głową, choć na jej twarzyczce dostrzegłam niepewność i zwątpienie.
-Spokojnie, na pewno będzie ekstra.- zapewniłam, gładząc ją pokrzepiająco po plecach.
Weszłyśmy do lokalu i rozglądnęłyśmy się w poszukiwaniu naszych znajomych. Od razu usłyszałyśmy wołający nas głos Charlesa i szybko udałyśmy się w tamtą stronę.
-Hej!- przywitałyśmy się równocześnie, a zebrana ekipa odpowiedziała nam tym samym. Przy dużym stoliku w rogu sali siedzieli tylko Joel i Charlie z Samanthą.
"Miło, że przyszedł z dziewczyną, będzie nam raźniej."- stwierdziłam radośnie w myślach. Sammy, jak ją nazywano, powiększyła nasze damskie grono, dzięki czemu nie czułyśmy się z Rosie tak wyobcowane wśród zgrai facetów. Było raczej oczywiste, że Brianna, nasza restauracyjna pomoc kuchenna i sprzątaczka, nie pojawi się ze względu na swoje maleńkie pociechy, gdyż dalej przysługiwał jej urlop macierzyński.
Z moich rozmyślań wyrwała mnie siedząca na przeciwko Rose, która kopnęła mnie pod stołem. Auć! Prosto w piszczel! Pisnęłam cicho przez pulsujący ból w nodze, jednak szybko zorientowałam się o co chodziło przyjaciółce. Prosto w naszą stronę kroczył Ryan, ubrany w białą, nie do końca zapiętą koszulę i grafitowe spodnie do kompletu z marynarką. Co tu ukrywać- wyglądał świetnie. Uśmiechnął się szeroko do Rosie i szarmancko ucałował jej dłoń, patrząc w oczy, po czym kurtuazyjnie zapytał czy może się przysiąść. Boże, daj na ziemi więcej takich dżentelmenów! Oczywiście wszyscy się przytaknęli na jego prośbę, więc Gardner zajął miejsce obok mojej przyjaciółki.
-Miałem się dzisiaj spotkać z moim kuzynem, ale ze względu na was zaprosiłem go tutaj. Nie macie nic przeciwko?- zapytał potulnie nasz szef.
-Pewnie, że nie, im więcej tym weselej.- przyznał Joel, na co wszyscy się z nim zgodzili.
-Świetnie, powinien zaraz tu być- oznajmił Ryan, patrząc na zegarek.
-Dopóki czekamy, może chcecie coś do jedzenia, picia? Zaraz zawołam kelnera.- stwierdził Charlie.
-Ja z chęcią coś zamówię, umieram z głodu od południa!- zaśmiałam się i chwyciłam kartę dań leżącą na środku stołu. Wybrałam sałatkę Cezar i lampkę czerwonego wina. Tym lekko alkoholowym akcentem postanowiłam wkroczyć w imprezowy nastrój naszego spotkania. Wszyscy podyktowali swoje zamówienia pracownikowi knajpy, pogrążyliśmy się w ożywionej rozmowie. Jak przystało na studentkę Wydziału Ochrony Środowiska, właśnie roztrząsałam z Samanthą temat kosmetyków testowanych na zwierzętach, kiedy zaobserwowałam uczuciowe zajście między moją najlepszą przyjaciółką a naszym szefem.
-Wyglądasz przepięknie...- wyszeptał Rosie do ucha, odgarniając jej długie, jasnobrązowe włosy do tyłu.
-Dziękuję, ty... ty również.- dziewczyna zająknęła się uroczo i spojrzała na Ryana przygryzając zmysłowo wargę. Pewnie, gdyby byli sami, mieliby ochotę rzucić się na siebie, ale to nie byłoby w stylu żadnego z nich. Kiedy czerwona serwetka zsunęła się ze stołu, ich ręce zetknęły się, równocześnie próbując ją podnieść.
-Ci dwoje chyba coś kręcą ze sobą, prawda?- zapytała Sammy, figlarnie poruszając brwiami.
-O tak, nie da się nie zauważyć.- przyznałam.
-Pasują do siebie jak cholera! Aż iskrzy między nimi, ach ta namiętność!- rozemocjonowała się Sam.
-Dokładnie! Są bratnimi duszami, powinni już dawno być razem, ale oboje są tacy niedostępni- oznajmiłam oburzona. Przyłożyłam kieliszek do ust i zamarłam, kiedy dostrzegłam tak dobrze znaną sylwetkę przy wejściu od strony dyskoteki.
CO DO CHOLERY ROBI TU HARRY?!
Zaskoczona wytrzeszczyłam oczy i zachłysnęłam się winem. Szybkim, płynnym ruchem zarzuciłam swoje blond włosy na drugie ramię, próbując zasłonić twarz. Nagle Gardner niechcący przerwał wszystkie przyjacielskie pogaduchy wstając od stołu i wskazując w stronę drzwi.
-Nareszcie jest nasz spóźnialski!- zawołał nadzwyczaj wesoło.
Styles niechybnie zbliżał się do naszego stolika, co przyprawiało mnie o ciarki na całym ciele. Ale po co? Czy wiedział, że będę w tym lokalu? Po cokolwiek przyszedł, zdecydowanie udało mu się popsuć mi humor...
Następna wypowiedź Ryana totalnie wmurowała mnie w krzesło:
-No kochani, przedstawiam wam mojego kuzyna Harry'ego.
Zszokowana odwróciłam głowę ich stronę. Mój były chłopak stał tuż obok i uśmiechał się zawadiacko, ochoczo witany przez moich znajomych. Zatrzymał na mnie swój wzrok i posłał mi przeciągłe spojrzenie prosto w oczy.
"Witaj Grace"- wypowiedziały bezgłośnie jego usta, ale chyba nikt prócz mnie tego nie dostrzegł. Poczułam dreszcze przechodzące przez długośc kręgosłupa.
Chwila...
Harry jest kuzynem Ryana?!
Mam przejebane.
Dziękuję za 17 obserwatorów! Kocham Was ♥
Do następnego razu!
Nowy rozdział= 10 komentarzy
Dokładnie i ostatecznie oceniłam swój wyjściowy ubiór. <klik> Przygładziłam materiał opinającej, biało-brzoskwiniowej sukienki z baskinką oraz złotym paskiem w pasie. Była nowa, kupiona ledwo tydzień temu, za ciężko zarobioną tygodniową pensję. Do metalowej sprzączki dopasowałam równie złocisty, długi naszyjnik, który kaskadami układał się na moim dekolcie. No i moje ukochane, mieniące się brokatem szpilki w kolorze brudnego różu. Na szafce czekała jeszcze na mnie poręczna, jasna torebeczka ze złotymi akcentami. W tym stroju czułam się wyjątkowo dobrze. Dodawał mi wdzięku i pewności siebie, których- w moim przekonaniu- brak mi na co dzień.
-Co sądzisz?- zapytała Rose wychodząc z mojej łazienki i wykonując obrót wokół własnej osi. Jej bordowa kiecka efektownie zawirowała w powietrzu.
-Cudnie- przyznałam szczerze.- Gardner będzie zachwycony!- zachichotałam, na co speszona Rosie starała się ukryć uśmiech, przez myśl o Ryanie.
-Ty też prezentujesz się prześlicznie- powiedziała, nachylając się nad toaletką do makijażu, gdzie siedziałam, i oplotła mnie ramionami. Odwzajemniłam uścisk, spoglądając na nasz wspólny portret w szklanej tafli lustra. Wyglądałyśmy naprawdę ładnie. Obróciłam się do przyjaciółki, żeby dokładniej przyjrzeć się jej aparycji.
Rose miała na sobie <klik> ciemnowiśniową sukienkę z koronki, z dekoltem w kształcie serca. Kreacja była rozkloszowana u dołu i kończyła się w połowie uda, co wspaniale eksponowało smukłą figurę panny Anderson: idealnych rozmiarów biust, wcięcie w talii i długie nogi. Zdecydowanie miała się czym pochwalić. Do tej kreacji ubrała jeszcze elegancki sweterek oraz czarne szpilki. Na szyi pobłyskiwał równie ciemny naszyjnik z kamyczków, ułożonych w kwiatowy wzór, a w komplecie miała podobne, wiszące kolczyki. Uśmiechnęłam się na obraz pięknej kumpeli, jednak nurtował mnie pewna pustka w jej stroju. Przygryzłam wargę w zastanowieniu.
-Czegoś mi tu brakuje...-mruknęłam pod nosem i rozglądnęłam się po swoim pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na półce z torebkami. Bingo!
- Będzie ci potrzebna- oznajmiłam z uśmiechem, podając szatynce bordową kopertówkę na ciemno metalicznym łańcuszku.
-Och Grace, takiej szukałam!- podziękowała wdzięcznie, a ja w odpowiedzi szepnęłam krótkie "nie ma za co".
-Taksówka już czeka.- oznajmiłam wyglądając przez okno.
-W takim razie chodźmy już, bo nasze towarzystwo może się niecierpliwić.- zachichotała Rose, po czym wyszłyśmy z mojego mieszkania.
~*~
Umówiliśmy się w "Verre"- przytulnym lecz eleganckim knajpo-klubie. Była to bardzo fajna miejscówka; można tam posiedzieć, pogadać oraz napić się i potańczyć w odrębnej części pomieszczenia.
-Gotowa?- zapytałam Rose i mrugnęłam do niej porozumiewawczo, zanim pociągnęłam za szklane drzwi. Przyjaciółka skinęła lekko głową, choć na jej twarzyczce dostrzegłam niepewność i zwątpienie.
-Spokojnie, na pewno będzie ekstra.- zapewniłam, gładząc ją pokrzepiająco po plecach.
Weszłyśmy do lokalu i rozglądnęłyśmy się w poszukiwaniu naszych znajomych. Od razu usłyszałyśmy wołający nas głos Charlesa i szybko udałyśmy się w tamtą stronę.
-Hej!- przywitałyśmy się równocześnie, a zebrana ekipa odpowiedziała nam tym samym. Przy dużym stoliku w rogu sali siedzieli tylko Joel i Charlie z Samanthą.
"Miło, że przyszedł z dziewczyną, będzie nam raźniej."- stwierdziłam radośnie w myślach. Sammy, jak ją nazywano, powiększyła nasze damskie grono, dzięki czemu nie czułyśmy się z Rosie tak wyobcowane wśród zgrai facetów. Było raczej oczywiste, że Brianna, nasza restauracyjna pomoc kuchenna i sprzątaczka, nie pojawi się ze względu na swoje maleńkie pociechy, gdyż dalej przysługiwał jej urlop macierzyński.
Z moich rozmyślań wyrwała mnie siedząca na przeciwko Rose, która kopnęła mnie pod stołem. Auć! Prosto w piszczel! Pisnęłam cicho przez pulsujący ból w nodze, jednak szybko zorientowałam się o co chodziło przyjaciółce. Prosto w naszą stronę kroczył Ryan, ubrany w białą, nie do końca zapiętą koszulę i grafitowe spodnie do kompletu z marynarką. Co tu ukrywać- wyglądał świetnie. Uśmiechnął się szeroko do Rosie i szarmancko ucałował jej dłoń, patrząc w oczy, po czym kurtuazyjnie zapytał czy może się przysiąść. Boże, daj na ziemi więcej takich dżentelmenów! Oczywiście wszyscy się przytaknęli na jego prośbę, więc Gardner zajął miejsce obok mojej przyjaciółki.
-Miałem się dzisiaj spotkać z moim kuzynem, ale ze względu na was zaprosiłem go tutaj. Nie macie nic przeciwko?- zapytał potulnie nasz szef.
-Pewnie, że nie, im więcej tym weselej.- przyznał Joel, na co wszyscy się z nim zgodzili.
-Świetnie, powinien zaraz tu być- oznajmił Ryan, patrząc na zegarek.
-Dopóki czekamy, może chcecie coś do jedzenia, picia? Zaraz zawołam kelnera.- stwierdził Charlie.
-Ja z chęcią coś zamówię, umieram z głodu od południa!- zaśmiałam się i chwyciłam kartę dań leżącą na środku stołu. Wybrałam sałatkę Cezar i lampkę czerwonego wina. Tym lekko alkoholowym akcentem postanowiłam wkroczyć w imprezowy nastrój naszego spotkania. Wszyscy podyktowali swoje zamówienia pracownikowi knajpy, pogrążyliśmy się w ożywionej rozmowie. Jak przystało na studentkę Wydziału Ochrony Środowiska, właśnie roztrząsałam z Samanthą temat kosmetyków testowanych na zwierzętach, kiedy zaobserwowałam uczuciowe zajście między moją najlepszą przyjaciółką a naszym szefem.
-Wyglądasz przepięknie...- wyszeptał Rosie do ucha, odgarniając jej długie, jasnobrązowe włosy do tyłu.
-Dziękuję, ty... ty również.- dziewczyna zająknęła się uroczo i spojrzała na Ryana przygryzając zmysłowo wargę. Pewnie, gdyby byli sami, mieliby ochotę rzucić się na siebie, ale to nie byłoby w stylu żadnego z nich. Kiedy czerwona serwetka zsunęła się ze stołu, ich ręce zetknęły się, równocześnie próbując ją podnieść.
-Ci dwoje chyba coś kręcą ze sobą, prawda?- zapytała Sammy, figlarnie poruszając brwiami.
-O tak, nie da się nie zauważyć.- przyznałam.
-Pasują do siebie jak cholera! Aż iskrzy między nimi, ach ta namiętność!- rozemocjonowała się Sam.
-Dokładnie! Są bratnimi duszami, powinni już dawno być razem, ale oboje są tacy niedostępni- oznajmiłam oburzona. Przyłożyłam kieliszek do ust i zamarłam, kiedy dostrzegłam tak dobrze znaną sylwetkę przy wejściu od strony dyskoteki.
CO DO CHOLERY ROBI TU HARRY?!
Zaskoczona wytrzeszczyłam oczy i zachłysnęłam się winem. Szybkim, płynnym ruchem zarzuciłam swoje blond włosy na drugie ramię, próbując zasłonić twarz. Nagle Gardner niechcący przerwał wszystkie przyjacielskie pogaduchy wstając od stołu i wskazując w stronę drzwi.
-Nareszcie jest nasz spóźnialski!- zawołał nadzwyczaj wesoło.
Styles niechybnie zbliżał się do naszego stolika, co przyprawiało mnie o ciarki na całym ciele. Ale po co? Czy wiedział, że będę w tym lokalu? Po cokolwiek przyszedł, zdecydowanie udało mu się popsuć mi humor...
Następna wypowiedź Ryana totalnie wmurowała mnie w krzesło:
-No kochani, przedstawiam wam mojego kuzyna Harry'ego.
Zszokowana odwróciłam głowę ich stronę. Mój były chłopak stał tuż obok i uśmiechał się zawadiacko, ochoczo witany przez moich znajomych. Zatrzymał na mnie swój wzrok i posłał mi przeciągłe spojrzenie prosto w oczy.
"Witaj Grace"- wypowiedziały bezgłośnie jego usta, ale chyba nikt prócz mnie tego nie dostrzegł. Poczułam dreszcze przechodzące przez długośc kręgosłupa.
Chwila...
Harry jest kuzynem Ryana?!
Mam przejebane.
________________________________________________________________
Hej, haj, heloł!
No kochani, dotarliśmy już do 5 rozdziału! Jak Wam się podoba?
Wybaczcie długi odstęp między postami, ale byłam bardzo zarobiona :c
Teraz jestem chora, więc siedzę w domu i postanowiłam wynagrodzić Wam czekanie, długim rozdziałem ^^
A w następnym czeka Was jeszcze więcej emocji! Brutalna akcja dopiero się zaczyna :D
Wybaczcie długi odstęp między postami, ale byłam bardzo zarobiona :c
Teraz jestem chora, więc siedzę w domu i postanowiłam wynagrodzić Wam czekanie, długim rozdziałem ^^
A w następnym czeka Was jeszcze więcej emocji! Brutalna akcja dopiero się zaczyna :D
"Get ready... Fear is coming"
Dziękuję za 17 obserwatorów! Kocham Was ♥
Do następnego razu!
Nowy rozdział= 10 komentarzy
BOSKI<3 CUDOWNY ROZDZIAL I CZEKAM.NA.NEXT !! :3
OdpowiedzUsuńaww <3 dedykacja :)
/Ann
Zajebisty *___* !!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że za bardzo opisujesz strój. Wystarczy podać tylko stronę do niego nie musisz go tak bardzo opisywać.
OdpowiedzUsuńRozdział jest Świetny, ale bardzo mało o Harrym.
Życzę weny i czekam na następny. ; ]
Rozumiem Twoją opinię, teraz jak na to patrzę to też mi się wydaje :) pisałam to tak jakby tego zdjęcia nie było, ale później wstawiła link, żeby łatwiej było sobie wyobrazić ten strój.
UsuńMasz rację, ale w następnym będzie duuużo o Harrym :D
Dziękuję xx
Wow swietny;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, tylko trochę brakowało mi w nim Harry'ego.
OdpowiedzUsuńVery good! God, it's so interesting! Harry is so dangerous! :) I'm waiting for next chapter! See you soon. Xx
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaasaaaa gfhgghdj kocham! Boje się następnego :) x black nagle
OdpowiedzUsuńRUSZAĆ DUPSKA I KOMENTOWAĆ!;)
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty. Czy możesz zdradzić czy Rose będzie z Ryanem? :) x Karol CIA :D
Świetny rozdział, a fabuła zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
K. xx
BOSKOOO <3 Czekam na next dziewczyno! Masz ogromny talent i liczę, że nie będziesz nas długo trzymać w niepokoju.
OdpowiedzUsuńMam przejebane ' best tekst ever <3
OdpowiedzUsuńJapierdziele, ale emocje!! <3
OdpowiedzUsuń53 year old Physical Therapy Assistant Allene Dilger, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Motor sports. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Ferrari 400 Superamerica. tutaj sa wyniki
OdpowiedzUsuń