poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 5

Zakładka "Bohaterowie" została już w całości uzupełniona, dlatego polecam zapoznać się z wszystkimi postaciami zanim zaczniecie czytać ten rozdział, będzie to potrzebne ;)
__________________________________________

z dedykacją dla Anity, za całe wsparcie i pomoc, które mi okazuje ♥

Z uwagą i zaciekawieniem przyglądałam się Rose, która wedle mojej prośby właśnie miała zaprosić Ryana na nasze wieczorne wyjście. Zanim jednak moja przyjaciółka zdecydowała się ruszyć w stronę naszego szefa oraz- jak już wszyscy zdążyliśmy zauważyć- jej obiektu uczuć, odwróciła się do mnie i wymachiwała coś rękami, a po jej twarzy można było dostrzec, że trochę panikuje. Uśmiechnęłam się w celu dodania jej otuchy i zachęcającym ruchem głowy wskazałam kierunek pracowniczego zaplecza, chociaż doskonale go znała. Rosie zacisnęła dłonie w pięści, rozluźniła je i poprawiło nieco ułożenie swoich włosów. Następnie wzięła głęboki wdech i równym, lecz lekkim krokiem weszła do szatni. Jasnobrązowe drzwi z błyszczącą plakietką "Pomieszczenie służbowe" pozostały odpowiednie uchylone, dlatego bez problemu mogłam dalej obserwować rozgrywającą się scenkę.
Na widok Rose, Ryan natychmiast się rozpromienił. Dotychczas napięty wyraz twarzy momentalnie złagodniał, a kąciki jego ust delikatnie uniosły się do góry.
-Um... hej...- speszony wybełkotał przywitanie, chociaż widzieli się już tego dnia tysiące razy.
-Hej...- odpowiedziała Rosie, posyłając mu swój subtelnie piękny uśmiech.- Już kończysz?- zapytała zauważając, że jego szafka była otwarta.
"Nie, tylko wychodzi sobie do domu w środku roboty, geniuszu!"- skomentowałam sarkastycznie w myślach.
-Tak, dzięki Bogu, bo jestem dość zmęczony.- odparł nasz szefuńcio, nie zważając na głupotę pytania mojej kumpeli.
Okej, pomińmy to.
-No właśnie... bo ja... właśnie miałam zapytać...- jąkała się się Rose.
"Wyduś to z siebie kochana!"- dopingowałam ją mentalnie.
-...Czy nie wybrałbyś się z nami gdzieś wieczorem?- powiedziała wreszcie, niepewnie błądząc oczami po pomieszczeniu.- Z całą pracowniczą ekipą, kolacja albo kilka drinków, spędzilibyśmy miło czas.- wyjaśniła, a na jej policzkach zagościł uroczy rumieniec.
-Em... ja...- chłopak zastanowił się chwilę, wpatrując się w Rosie badawczo. Ona spojrzała na niego spod długich rzęs, a jej twarz jeszcze mocniej się zaróżowiła. Wyglądała tak delikatnie i naturalnie pięknie, że gdybym zmieniła płeć lub orientację sama bez wahania bym się z nią umówiła. Urok panny Anderson najwyraźniej zadziałał, gdyż oniemiały z zachwytu Ryan zaniemówił, napawając się jej urodą i obecnością.
-Rozumiem... my... my zrozumiemy, jeśli masz inne plany- zapewniła dziewczyna nieskładnie cicho.
-Szczerze mówiąc umówiłem się z kimś z rodziny na ten wieczór...
-Och, dobrze... nie ma sprawy...- stwierdziła Rosie, po czym nie chcąc dać po sobie poznać zawiedzenia, odwróciła się na pięcie i właśnie miała wychodzić, gdy szef złapał ją za rękę.
-Ale myślę, że da się to jakoś rozwiązać.- dokończył tajemniczo, ale z widoczną radością, kiedy moja przyjaciółka się do niego odwróciła.
-Czyli przyjdziesz?- upewniła się z nadzieją w oczach.
-Postaram się- odparł Ryan z uśmiechem, na co Rose od razu odpowiedziała tym samym, ukazując równiutki rządek idealnie białych zębów.
Stali tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się w siebie, uśmiechając i trzymając się za ręce. Nagle dostrzegli co robią, wybudzili się z owego transu i odskoczyli od siebie zawstydzeni, jednak mogłabym założyć się o każde pieniądze, że ani trochę nie żałowali swojej małej chwili roztargnienia. Następnie pożegnali się, szef wyszedł z restauracji, a moja przyjaciółka dołączyła do mnie za barową ladę. Triumfalnie zamachałam rękami w górze, po czym z piskiem radości wpadłyśmy sobie w ramiona. Byłam dumna z jej odwagi, co wyraziłam w mocnym i długim uścisku. Nie dało się ukryć, że Rosie cieszyła się z rozwoju wydarzeń i dzięki temu pozytywnie nastawiła się na wieczorne spotkanie- tak jak ja.
Zabawę czas zacząć!

~*~
Było już dawno po 18, kiedy kończyłam przygotowania do wyjścia. Uśmiechnęłam się zadowolona do swojego odbicia w lustrze, kiedy udało mi się narysować perfekcyjną czarną kreskę na swojej powiece. Odłożyłam eyeliner na szafkę i sięgnęłam po mascarę. Dokładnie naniosłam tusz na rzęsy sprawiając, że wyglądały na ciemniejsze, dłuższe i gęściejsze. Następnie pomalowałam usta jasną szminką w kolorze brzoskwini oraz nadałam im połysku dzięki bezbarwnemu błyszczykowi. Odcisnęłam nadmiar pomadek na chusteczkę, założyłam jeszcze niewielkie kolczyki i byłam gotowa. Włosy zostawiłam rozpuszczone, lecz naturalnie lekko pofalowane.
Dokładnie i ostatecznie oceniłam swój wyjściowy ubiór. <klik> Przygładziłam materiał opinającej, biało-brzoskwiniowej sukienki z baskinką oraz złotym paskiem w pasie. Była nowa, kupiona ledwo tydzień temu, za ciężko zarobioną tygodniową pensję. Do metalowej sprzączki dopasowałam równie złocisty, długi naszyjnik, który kaskadami układał się na moim dekolcie. No i moje ukochane, mieniące się brokatem szpilki w kolorze brudnego różu. Na szafce czekała jeszcze na mnie poręczna, jasna torebeczka ze złotymi akcentami. W tym stroju czułam się wyjątkowo dobrze. Dodawał mi wdzięku i pewności siebie, których- w moim przekonaniu- brak mi na co dzień.
-Co sądzisz?- zapytała Rose wychodząc z mojej łazienki i wykonując obrót wokół własnej osi. Jej bordowa kiecka efektownie zawirowała w powietrzu.
-Cudnie- przyznałam szczerze.- Gardner będzie zachwycony!- zachichotałam, na co speszona Rosie starała się ukryć uśmiech, przez myśl o Ryanie.
-Ty też prezentujesz się prześlicznie- powiedziała, nachylając się nad toaletką do makijażu, gdzie siedziałam, i oplotła mnie ramionami. Odwzajemniłam uścisk, spoglądając na nasz wspólny portret w szklanej tafli lustra. Wyglądałyśmy naprawdę ładnie. Obróciłam się do przyjaciółki, żeby dokładniej przyjrzeć się jej aparycji.
Rose miała na sobie <klik> ciemnowiśniową sukienkę z koronki, z dekoltem w kształcie serca. Kreacja była rozkloszowana u dołu i  kończyła się w połowie uda, co wspaniale eksponowało smukłą figurę panny Anderson: idealnych rozmiarów biust, wcięcie w talii i długie nogi. Zdecydowanie miała się czym pochwalić. Do tej kreacji ubrała jeszcze elegancki sweterek oraz czarne szpilki. Na szyi pobłyskiwał równie ciemny naszyjnik z kamyczków, ułożonych w kwiatowy wzór, a w komplecie miała podobne, wiszące kolczyki. Uśmiechnęłam się na obraz pięknej kumpeli, jednak nurtował mnie pewna pustka w jej stroju. Przygryzłam wargę w zastanowieniu.
-Czegoś mi tu brakuje...-mruknęłam pod nosem i rozglądnęłam się po swoim pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na półce z torebkami. Bingo!
- Będzie ci potrzebna- oznajmiłam z uśmiechem, podając szatynce bordową kopertówkę na ciemno metalicznym łańcuszku.
-Och Grace, takiej szukałam!- podziękowała wdzięcznie, a ja w odpowiedzi szepnęłam krótkie "nie ma za co".
-Taksówka już czeka.- oznajmiłam wyglądając przez okno.
-W takim razie chodźmy już, bo nasze towarzystwo może się niecierpliwić.- zachichotała Rose, po czym wyszłyśmy z mojego mieszkania.


~*~

Umówiliśmy się w "Verre"- przytulnym lecz eleganckim knajpo-klubie. Była to bardzo fajna miejscówka; można tam posiedzieć, pogadać oraz napić się i potańczyć w odrębnej części pomieszczenia.
-Gotowa?- zapytałam Rose i mrugnęłam do niej porozumiewawczo, zanim pociągnęłam za szklane drzwi. Przyjaciółka skinęła lekko głową, choć na jej twarzyczce dostrzegłam niepewność i zwątpienie.
-Spokojnie, na pewno będzie ekstra.- zapewniłam, gładząc ją pokrzepiająco po plecach.
Weszłyśmy do lokalu i rozglądnęłyśmy się w poszukiwaniu naszych znajomych. Od razu usłyszałyśmy wołający nas głos Charlesa i szybko udałyśmy się w tamtą stronę.
-Hej!- przywitałyśmy się równocześnie, a zebrana ekipa
odpowiedziała nam tym samym. Przy dużym stoliku w rogu sali siedzieli tylko Joel i Charlie z Samanthą.
"Miło, że przyszedł z dziewczyną, będzie nam raźniej."- stwierdziłam radośnie w myślach. Sammy, jak ją nazywano, powiększyła nasze damskie grono, dzięki czemu nie czułyśmy się z Rosie tak wyobcowane wśród zgrai facetów. Było raczej oczywiste, że Brianna, nasza restauracyjna pomoc kuchenna i sprzątaczka, nie pojawi się ze względu na swoje maleńkie pociechy, gdyż dalej przysługiwał jej urlop macierzyński.

Z moich rozmyślań wyrwała mnie siedząca na przeciwko Rose, która kopnęła mnie pod stołem. Auć! Prosto w piszczel! Pisnęłam cicho przez pulsujący ból w nodze, jednak szybko zorientowałam się o co chodziło przyjaciółce. Prosto w naszą stronę kroczył Ryan, ubrany w białą, nie do końca zapiętą koszulę i grafitowe spodnie do kompletu z marynarką. Co tu ukrywać- wyglądał świetnie. Uśmiechnął się szeroko do Rosie i szarmancko ucałował jej dłoń, patrząc w oczy, po czym kurtuazyjnie zapytał czy może się przysiąść. Boże, daj na ziemi więcej takich dżentelmenów! Oczywiście wszyscy się przytaknęli na jego prośbę, więc Gardner zajął miejsce obok mojej przyjaciółki.
-Miałem się dzisiaj spotkać z moim kuzynem, ale ze względu na was zaprosiłem go tutaj. Nie macie nic przeciwko?- zapytał potulnie nasz szef.
-Pewnie, że nie, im więcej tym weselej.- przyznał Joel, na co wszyscy się z nim zgodzili.
-Świetnie, powinien zaraz tu być- oznajmił Ryan, patrząc na zegarek.
-Dopóki czekamy, może chcecie coś do jedzenia, picia? Zaraz zawołam kelnera.- stwierdził Charlie.
-Ja z chęcią coś zamówię, umieram z głodu od południa!- zaśmiałam się i chwyciłam kartę dań leżącą na środku stołu. Wybrałam sałatkę Cezar i lampkę czerwonego wina. Tym lekko alkoholowym akcentem postanowiłam wkroczyć w imprezowy nastrój naszego spotkania. Wszyscy podyktowali swoje zamówienia pracownikowi knajpy, pogrążyliśmy się w ożywionej rozmowie. Jak przystało na studentkę Wydziału Ochrony Środowiska, właśnie roztrząsałam z Samanthą temat kosmetyków testowanych na zwierzętach, kiedy zaobserwowałam uczuciowe zajście między moją najlepszą przyjaciółką a naszym szefem.
-Wyglądasz przepięknie...- wyszeptał Rosie do ucha, odgarniając jej długie, jasnobrązowe włosy do tyłu.
-Dziękuję, ty... ty również.- dziewczyna zająknęła się uroczo i spojrzała na Ryana przygryzając zmysłowo wargę. Pewnie, gdyby byli sami, mieliby ochotę rzucić się na siebie, ale to nie byłoby w stylu żadnego z nich. Kiedy czerwona serwetka zsunęła się ze stołu, ich ręce zetknęły się, równocześnie próbując ją podnieść.
-Ci dwoje chyba coś kręcą ze sobą, prawda?- zapytała Sammy, figlarnie poruszając brwiami.
-O tak, nie da się nie zauważyć.- przyznałam.
-Pasują do siebie jak cholera! Aż iskrzy między nimi, ach ta namiętność!- rozemocjonowała się Sam.
-Dokładnie! Są bratnimi duszami, powinni już dawno być razem, ale oboje są tacy niedostępni- oznajmiłam oburzona. Przyłożyłam kieliszek do ust i zamarłam, kiedy dostrzegłam tak dobrze znaną sylwetkę przy wejściu od strony dyskoteki.

CO DO CHOLERY ROBI TU HARRY?!
Zaskoczona wytrzeszczyłam oczy i zachłysnęłam się winem. Szybkim, płynnym ruchem zarzuciłam swoje blond włosy na drugie ramię, próbując zasłonić twarz. Nagle Gardner niechcący przerwał wszystkie przyjacielskie pogaduchy wstając od stołu i wskazując w stronę drzwi.
-Nareszcie jest nasz spóźnialski!- zawołał nadzwyczaj wesoło.

Styles niechybnie zbliżał się do naszego stolika, co przyprawiało mnie o ciarki na całym ciele. Ale po co? Czy wiedział, że będę w tym lokalu? Po cokolwiek przyszedł, zdecydowanie udało mu się popsuć mi humor...
Następna wypowiedź Ryana totalnie wmurowała mnie w krzesło:
-No kochani, przedstawiam wam mojego kuzyna Harry'ego.
Zszokowana odwróciłam głowę ich stronę. Mój były chłopak stał tuż obok i uśmiechał się zawadiacko, ochoczo witany przez moich znajomych. Zatrzymał na mnie swój wzrok i posłał mi przeciągłe spojrzenie prosto w oczy.
"Witaj Grace"- wypowiedziały bezgłośnie jego usta, ale chyba nikt prócz mnie tego nie dostrzegł. Poczułam dreszcze przechodzące przez długoś
c kręgosłupa.
Chwila...
Harry jest kuzynem Ryana?!

Mam przejebane.

________________________________________________________________

Hej, haj, heloł!
No kochani, dotarliśmy już do 5 rozdziału! Jak Wam się podoba?
Wybaczcie długi odstęp między postami, ale byłam bardzo zarobiona :c
Teraz jestem chora, więc siedzę w domu i postanowiłam wynagrodzić Wam czekanie, długim rozdziałem ^^
A w następnym czeka Was jeszcze więcej emocji! Brutalna akcja dopiero się zaczyna :D

"Get ready... Fear is coming"

Dziękuję za 17 obserwatorów! Kocham Was ♥
Do następnego razu!

Nowy rozdział= 10 komentarzy

14 komentarzy:

  1. BOSKI<3 CUDOWNY ROZDZIAL I CZEKAM.NA.NEXT !! :3

    aww <3 dedykacja :)

    /Ann

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że za bardzo opisujesz strój. Wystarczy podać tylko stronę do niego nie musisz go tak bardzo opisywać.
    Rozdział jest Świetny, ale bardzo mało o Harrym.
    Życzę weny i czekam na następny. ; ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Twoją opinię, teraz jak na to patrzę to też mi się wydaje :) pisałam to tak jakby tego zdjęcia nie było, ale później wstawiła link, żeby łatwiej było sobie wyobrazić ten strój.
      Masz rację, ale w następnym będzie duuużo o Harrym :D
      Dziękuję xx

      Usuń
  3. Rozdział świetny, tylko trochę brakowało mi w nim Harry'ego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Very good! God, it's so interesting! Harry is so dangerous! :) I'm waiting for next chapter! See you soon. Xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaaaasaaaa gfhgghdj kocham! Boje się następnego :) x black nagle

    OdpowiedzUsuń
  6. RUSZAĆ DUPSKA I KOMENTOWAĆ!;)
    Rozdział zajebisty. Czy możesz zdradzić czy Rose będzie z Ryanem? :) x Karol CIA :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, a fabuła zapowiada się ciekawie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D

    K. xx

    OdpowiedzUsuń
  8. BOSKOOO <3 Czekam na next dziewczyno! Masz ogromny talent i liczę, że nie będziesz nas długo trzymać w niepokoju.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam przejebane ' best tekst ever <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Japierdziele, ale emocje!! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. 53 year old Physical Therapy Assistant Allene Dilger, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Motor sports. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Ferrari 400 Superamerica. tutaj sa wyniki

    OdpowiedzUsuń