poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 7

25 komentarzy:
http://www.youtube.com/watch?v=ne5sE2HcxSE


-Grace czy coś się stało tam w knajpie?- Zapytała ostrożnie Rose, siadając obok mnie na łóżku.
Westchnęłam, próbując dobrać odpowiednie słowa. Wydarzenia z przed zaledwie kilkudziesięciu minut kotłowały mi się w głowie wywołując uczucie jak po kilku mocnych drinkach, chociaż wypiłam dzisiaj tylko parę łyków słodkiego wina.
-Muszę ci coś powiedzieć Rosie...- Zaczęłam, nerwowo zawijając na palcu rąbek pościeli.- Ty... ty nie wiesz jeszcze o mnie wszystkiego.- Przez moje stwierdzenie twarz przyjaciółki przybrała lekko skonsternowany wyraz, jednak dała mi znak bym kontynuowała.
-Harry, którego dzisiaj poznałaś...
-Kuzyn Ryana?- Wtrąciła pytanie.
-Tak, jego... kuzyn...- Odparłam przez zaciśnięte zęby. Ugh, chyba nigdy nie przyzwyczaję się do myśli, że są spokrewnieni.- Więc, ja i on... My... Eh... Yyy...
-Spokojnie Grace, po prostu to powiedz.- Brązowowłosa pogładziła mnie zachęcająco po ręce.
Po raz kolejny wzięłam głęboki oddech i wreszcie wypaliłam:
-To mój były chłopak.
Źrenice ciemnobrązowych oczu Rose wyraźnie się rozszerzyły, a usta otworzyły ze zdziwienia.
-Eeee...- Wydała z siebie przeciągły dźwięk, najwyraźniej próbując skomentować sytuację, ale język chyba ugrzązł jej w gardle. Wiedziałam, że będzie zaskoczona, ale totalnie ją wmurowało.Chciałam dokończyć, więc spojrzałam na nią pytająco i szturchnęłam ją łokciem, przez co wyrwała się z otępienia.
-Okeeej, co w związku z tym?- Zapytała oswajając się z niespodziewaną informacją, którą właśnie podałam.
-Wiesz, że byłam kiedyś prześladowana...
-...Przez swojego ex- Dokończyła Rosie i momentalnie zbladła.
-To niestety się ze sobą wiąże.- Odparłam cicho.
-Chcesz powiedziec, że to on cię...? Że to ten sam...?- Zszokowana dukała pytania.
Wolno pokiwałam głową na potwierdzenie jej wniosków.
-To Harry się nade mną znęcał. To przed nim tu uciekłam. I to on teraz powrócił.- Wyszeptałam.- Zupełnie taki sam, a może i gorszy....
 "Już się o tym przekonałam."- Dodałam w myślach.
-Dlatego nie chciałaś żeby wspominała o twoim mieście, on też jest z Holmes Chapel, jejku, ale ze mnie idiotka, czemu się nie domyśliłam?!- Biadoliła dziewczyna ściskając moją dłoń.
-Przestań, nie możesz się za nic winić! Niewiele mogłabyś zmienić. Z resztą byłaś zajęta naszym szefem i bardzo dobrze!- Zapewniłam łagodnie, na co twarz przyjaciółki pokryła się rumieńcem.
-Ach, mogłyśmy jakoś uniknąć tego spotkania.
-Wątpię, nie miałam pojęcia, że Gardner jest jego rodziną.
-Tak czy siak... Zrobił ci coś?
-Um... Powiedzmy, że... Taaa...- Wyjąkałam niepewnie, zakładając za ucho kosmyk włosów, który dotychczas zakrywał nowo powstałego siniaka na mojej skroni.
-O mój Boże, uderzył cię?!
-Niezupełnie... Znaczy się... Drzwiami. Od toalety.
-Cholera jasna! Skrzywdził cię jeszcze jakoś?
-Nie, to w sumie wszystko.
-I mówisz o tym tak spokojnie?!
-Eh, no wiesz, zdążyłam się przyzwyczaić....
-Po pierwsze: potrzebujesz zimnego okładu na tego guza, bo nie wygląda to najlepiej.- Oznajmiła Rose lekko dotykając fioletowej plamy po lewej stronie mojego czoła.- A po drugie, to nie możemy tego tak zostawic, on nadal jest niebezpieczny, Grace!
-Wiem, ale co niby miałybyśmy zrobić?
-No może by tak, hmm... zawiadomić policję?- Odparła ironicznym pytaniem.
-To nic nie da. Niczego mu nie udowodnią. |Zapewni ich, że tylko sama się walnęłam po jakimś potknięciu i przekona, że jest niewinny. Kiedy go wypuszczą będzie jeszcze bardziej wkurwiony i zemści się!
-No... masz rację. Skomplikowane to wszystko. Nie rozumiem, po co właściwie cię prześladuje?
-Właśnie... chciałabym ci to wyjaśnić.
Widząc skinienie dziewczyny, umościłam się wygodniej na skraju łóżka i zaczęłam snuć swoją opowieść:
-Całe moje życie jest z nim powiązane. Wszystko opiera się na naszej wspólnej historii i czy tego chcę, czy nie, nigdy go z niej nie wymażę. Mieszkaliśmy w tym samym, niewielkim miasteczku. Dzieliło nas zaledwie kilka domów, więc znaliśmy się i wychowywaliśmy razem od dzieciństwa. Harry był moim najlepszym przyjacielem. Jedyną osobą, która zawsze przy mnie była, która wywoływała szczery uśmiech na mojej twarzy. Pomagał mi i wspierał w trudnych chwilach. Zwłaszcza, kiedy moi rodzice... Tamten wypadek... Zginęli.- Przerwałam, z trudem wyduszając z siebie ostatnie słowa. Łzy piekły mnie pod powiekami, ale nie chciałam żeby wydostały się na zewnątrz. Przywracanie przykrych wspomnień okazało się trudniejsze niż sądziłam. Zacisnęłam oczy i usta, aby się nie rozpłakać. Nie ze względu na Rose, która widziała mnie już kierowaną przez wszystkie możliwe emocje, ale ze względu na siebie. Rozmowa o przeszłości sprawiała mi ból i pewnie już zawsze tak będzie, jednak musiałam sobie z tym poradzić. Po śmierci rodziców ułożyłam sobie życie całkiem od nowa, zupełnie sama. Przez ostatnie kilka lat nie często rozpamiętywałam rodzinną tragedię, więc sądziłam, że zdążyłam się już pogodzić z ciężkim losem. Żal powrócił, ale musiałam brnąć dalej w opowiadanie pomimo cierpienia, które mi to sprawiało.
-Och skarbie...- Wyszeptała Rosie, patrząc na mnie czule i przytulając mocno.- Wiem, że było ci trudno. Jeśli nie czujesz się na siłach, to nie musisz nic mówić.- Stwierdziła, gładząc mnie po włosach. Czując wsparcie jakie mi okazywała z każdym dniem naszej znajomości dodatkowo upewniałam się, że trafiłam na najcudowniejszą przyjaciółkę pod Słońcem. Trzymając mnie w ramionach kołysała się delikatnie na boki, jakby chciała uspokoić niemowlaka. Szczerze mówiąc, w tamtej chwili dokładnie tak się czułam- bezsilnie i bezbronnie, jak małe dziecko.
-Nie. Chcę żebyś wiedziała, muszę dokończyć.- Uparłam się, siąkając nosem.
-Możesz przerwać kiedy tylko chcesz.- Zapewniła wyrozumiale szatynka i dała mi więcej swobody przesuwając się ociupinkę.
-Więc...- Próbowałam przywołać wątek na którym skończyłam. Ach, no tak.- ...Szczególnie po wypadku Harry był dla mnie oparciem. Mój brat nie umiał sobie poradzić z utrzymaniem domu. Może sytuacja go przerosła, może bał się tego co będzie dalej, ale to nie był powód, żeby... Tak podle... Odwrócił się ode mnie i zostawił na pastwę losu. Mój rodzony brat... Zachował się jak gówniarz. Wykazał zero jakiejkolwiek odpowiedzialności, chociaż jest o kilka lat starszy! Odszedł, w ogóle się mną nie przejmując. Podobno zamieszkał u jakiegoś kumpla, byle najdalej od Holmes Chapel. Od tego czasu nie mam z nim kontaktu. Nie wiem co się z nim dzieje, gdzie teraz dokładnie jest, jak sobie radzi. Tak właśnie straciłam całą swoją rodzinę. Zostałam całkiem sama. Nie miałam nikogo, oprócz Harry'ego. Po jakimś czasie naszej znajomości chyba oboje uświadomiliśmy sobie, że było między nami coś więcej niż przyjaźń. Zakochałam się w nim. A on odwzajemnił to uczucie. Ofiarowywał mi bliskość, której tak bardzo potrzebowałam w tamtej trudnej sytuacji. Spędzaliśmy ze sobą cały czas- w szkole i po szkole; w domu, bibliotece, kinie, restauracji czy na basenie. Ciągle razem, od rana do wieczora, a czasem jeszcze dłużej...- zatrzymałam się, kiedy poczułam rumieniec wstępujący na moją twarz. Pomimo tego, że Rose raczej już nie przepadała za moim byłym, domyśliła się co miałam na myśli i uśmiechnęła się szelmowsko. Może i Styles jest teraz popierdolonym dupkiem, ale tyle razem przeszliśmy i miałam z nim dużo bardzo miłych wspomnień.- Jak widzisz, Harry nie zawsze był taki zły. Myślę, że znając go wtedy, mało kto uwierzyłby mi jaki brutalny stał się później. Dawniej był zdecydowanie najczulszą i najłagodniejszą osobą jaką znałam. Chociaż doskonale też potrafił mnie obronić, umiał się bić. Szkoda tylko, że potem przekonałam się o tym na własnej skórze... .
-Więc kiedy tak się zmienił, kiedy wszystko się popsuło?
-Wydaję mi się, że dużo wydarzeń miało na to wpływ. On też nie miał łatwego życia. Ojciec zostawił ich i odszedł do innej kobiety, kiedy Harry był mały, a on nigdy się z tym nie pogodził. Mama zachorowała ciężko kilka lat po tym i wszystkie obowiązki spadły na niego oraz jego siostrę, która następnie... została zamordowana.- Oznajmiłam cicho przygryzając wargę w konsternacji, a moja wypowiedź poskutkowała współczującym westchnieniem Rose. Łzy ponownie zaczęły zbierać się w kącikach moich oczu, jednak kontynuowałam.- Dziewczyna miała wtedy 17 lat i jeszcze całe życie przed sobą, tymczasem parę strzałów z pistoletu natychmiast jej go pozbawiło. Zanim wszyscy się obejrzeli... już jej nie było. Przyjaźniłyśmy się, zarażała pozytywną energią i wesołością, a w jednej chwili wszystko zniknęłam wraz z nią. Gdyby naszemu miasteczku nie wystarczyło jeszcze tragedii, zrozpaczona i wycieńczona pani Styles umarła po niecałych dwóch tygodniach!- Poczułam na plecach pocieszającą dłoń przyjaciółki, po czym uświadomiłam sobie, że nie udało mi się powstrzymać płaczu.- Dalej trudno mi uwierzyć, że tyle złego się wydarzyło w małym Holmes Chapel. Tyle ważnych dla mnie ludzi już nie ma, w każdym znaczeniu tego stwierdzenia. Tak oto i ja i Harry zostaliśmy całkiem sami, zdani jedynie na siebie. Niedługo potem coś w nim pękło. Jego psychika nie wytrzymała. Zaczął mnie bić, jednocześnie skutecznie nie dopuszczając żebym uciekła. Miał na tym punkcie obsesję, że z kimś się spotykam, czegoś mu nie mówię, gdzieś wychodzę. Czasem sobie myślałam, że jego chorobliwa zazdrość brała się z obawy, że mnie straci. Ostatnią osobę, która mu została.
-Aż nie wytrzymałaś tej tyranii...
-Tak. Po dwóch latach. Zostawiłam wszystko co miałam. Nie było to wprawdzie wiele, kilka koleżanek, sąsiedzi i studia za miastem, ale nie było mi łatwo zacząć wszystkiego od nowa. Zwłaszcza w Londynie, gdzie prawie wszystko jest monumentalne i drogie. Na szczęście poznałam ciebie.-Uśmiechnęłam się lekko, ściskając rękę Rose, na co ona drugą dłonią otarła moje mokre policzki.
-Dziękuję, że jesteś.- wyszeptałam z wdzięcznością.
-Dla ciebie zawsze będę. Też ci dziękuję kochanie.- przytuliłyśmy się mocno, jednak poluzowałam uścisk przypominając sobie jeszcze jedną, chyba dość ważną sprawę, o której miałam powiedzieć przyjaciółce. Tymczasem ona wyprzedziła mnie stwierdzając:
-Ze względu na twoje bezpieczeństwo, naprawdę nie powinnaś się już zbliżać do swojego byłego.
Przez moment błądziłam oczami po pokoju, usiłując... właściwie nie wiem, co chciałam przez to osiągnąć. Prawdopodobnie moja podświadomość chciała zyskać na czasie, zanim oznajmię Rosie to co zrobiłam, a z czego nie byłam zbytnio zadowolona lub dumna.
-Co?- zapytała dziewczyna przyglądając mi się badawczo.
-Wiesz... Tylko, że ja... Chyba w jakiś sposób się już się do niego zbliżyłam...
-Pozwól, że zapytam ponownie: Grace, czy coś j e s z c z e się stało tam w knajpie?- powiedziała poważnie, literując dokładnie jedno ze słów.
-Pocałowałam go. Namiętnie lizałam się z Harrym w łazience.

_____________________________________________________________________
Hej! Hej! Hej!
Na początek: BARDZO WAS PRZEPRASZAM!
Nie chciałam oczywiście, żebyście musieli tak długo czekać.
Mam nadzieję, że zrozumiecie- miałam masę poprawek i zaliczeń na semestr.
Ze względu na wolne postaram się dodać kolejny rozdział już za kilka dni.
Niezmiernie dziękuję za taką ilość wyświetleń, obserwatorów i komentarzy. Jesteście cudowni!

Życzę Wam wszystkiego najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia, szczęścia, zdrowia, dobrych ocen i przede wszystkim spełnienia marzeń oraz pomyślności w Nowym Roku! ♥

Czytasz = komentujesz
Nast. rozdział = 18 kom.