niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 9

36 komentarzy:

http://www.youtube.com/watch?v=kKJd3jbPCbo
z dedykacją dla Ewci ♥  

   -Puszczaj mnie, nigdzie z tobą nie idę!- krzyknęłam, próbując uwolnić się z uścisku Harry'ego, który ciążył na moim ramieniu jakby chciał zmiażdżyć mi wszystkie kości ręki.
-Założymy się? Po dobroci, albo siłą- pójdziesz ze mną.- stwierdził hardo, następnie obrócił mnie w drugą stronę i popchnął ku wyjściu z pokoju. - No już, na dół!
Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Moje serce z nerwów zwiększyło swoje bicie jakieś tysiąc razy, krew w żyłach również płynęła znacznie szybciej, a w umyśle szalała panika wywołana tą nagłą, chorą sytuacją. Jeśli mu się postawię, to coś mi zrobi. Jeśli spełnię jego polecenie, to też coś mi zrobi. Utknęłam między młotem a kowadłem.
   Popędzana przez wymowne chrząknięcia, po chwili wahania ruszyłam przed siebie, obawiając się konsekwencji w razie nieposłuszeństwa. Był na prawdę cholernie wkurwiony, a ja nie miałam wtedy najmniejszej ochoty żeby bardziej z nim zadzierać. Usatysfakcjonowany moją postawą chłopak od razu zaczął kierować się w stronę głównych drzwi mojego mieszkania. Ulegle podreptałam za nim, w przelocie zakładając trampki. Zgasiłam światła w domu, zamknęłam go na klucz i wyszłam na klatkę schodową. Dość szybko stawiałam kroki schodząc po stopniach, jednak aroganckie krzyki Stylesa i tak uporczywie mnie poganiały.
-Ruszasz się jakbyś miała kija w dupie, pośpiesz się, bo mogę ci skombinować prawdziwego!- syknął z ironicznym chichotem, niemal spychając mnie ze schodów. Z trudem powstrzymałam się od ciętego skomentowania tej riposty. Siedziałam cicho, gdyż znalazłam się w pobliżu najciemniejszej strony tego świrusa, która naprawdę mnie przerażała. Nawiedzała mnie w snach i dopadła też w rzeczywistości.  Dręczyła przez połowę mojego życia i szczerze jej nienawidziłam.
   Znaleźliśmy się na parterze małej kamienicy, którą wynajmowałam z Rose. Moje oczy powędrowały ku jej drzwiom, które były tak blisko, że aż na wyciągnięcie ręki. Miałam się ochotę na nie rzucić i desperacko błagać o pomoc, ale to mogłoby się skończyć jeszcze gorzej. Takie drobne dziewczyny jak my, nawet we dwie, nie dałyby sobie rady w przepychance z moim byłym. Nie mogłam narażać na niebezpieczeństwo jeszcze swojej najlepszej przyjaciółki.
   Poczułam jak chłód przeszywa całe moje ciało, kiedy tylko udałam się na zewnątrz tuż za brunetem. Wiatr powiewał delikatnie, jednak był na tyle zimny, abym przemarzła już w pierwszych sekundach przebywania na dworze. Cóż za wspaniała majowa pogoda! Ciaśniej opatuliłam się bluzą, która była zdecydowanie zbyt lichym ubraniem jak na taki zimny wieczór. Dziwne, bo Harry był w zwykłej, cienkiej koszuli, na dodatek z podwiniętymi rękawami. Zawsze był gorący... To znaczy, miał niezwykle nagrzane ciało. Jak kaloryfer.
Pokonaliśmy jeszcze kilka schodków w dół, zanim nasze stopy dotknęły trawnika przed budynkiem. Ponownie się zatrzymałam, obserwując okna mieszkania Rosie, jednak było w nich ciemno.
-Co, myślałaś, że przyjadę po ciebie, kiedy twoja psiapsiółka będzie w domu? Nie bądź śmieszna, Grace.- zaśmiał się szyderczo mój porywacz- tak, to chyba odpowiednie słowo- po czym chwycił mnie za przedramię i pociągnął w stronę swojego samochodu. Z bliska dostrzegłam, że mogło to być Porsche Panamera, cholernie ładne i cholernie drogie.
-Wsiadaj!- warknął, wciskając mnie na przednie siedzenie od strony pasażera. Możliwość ogrzania się w środku pojazdu była chyba jedynym plusem. Moja automatyczna obsesja na punkcie bezpieczeństwa przejawiła się natychmiastowym odruchem zapięcia pasa. Styles wyjechał na drogę i ruszył przed siebie, a wskaźniki jego aura w imponującym tempie naliczały coraz większą prędkość.
-Gdzie jedziemy?- odważyłam się wreszcie zapytać.
-Zobaczysz jak będziemy na miejscu- odparł krótko, dalej prowadząc w skupieniu.
Odwróciłam twarz do okna i patrzyłam na domy, które natychmiast rozmazywały się, kiedy je mijaliśmy. Starałam się zapamiętać szczegóły krajobrazu, by zorientować się później gdzie jestem. Trwało to dłuższy czas, przez co powoli zaczynałam dostawać oczopląsu. Nagle wzdrygnęłam się, kiedy ciepła skóra Harry'ego dotknęła mojej. Otworzyłam usta z zaskoczenia i zwróciłam się ku niemu. Postawa chłopaka wyraźnie się zmieniła, siedział w fotelu inaczej niż wcześniej, wyglądał na spokojnego, a jego ciało było rozluźnione. Na chwilę odrywając wzrok od jezdni, uniósł moją lekko zwiniętą pięść do ust.
-Tak... bardzo... się... stęskniłem- mówił składając całusa na każdym przemarzniętym knykciu. Potem przyłożył tę rękę do swojej twarzy, a ja nie wiedzieć czemu otworzyłam ją, bym mogła poczuć jego policzek po wewnętrznej stronie dłoni. Przez chwilę napawał się naszym subtelnym zbliżeniem, tylko raz, na moment spoglądając mi w oczy. Pocałował wierzch trzymanej kończyny i odłożył ją z powrotem na moje udo, skupiając uwagę na jezdni. Wpatrywałam się w niego zdziwiona, jednak więcej się nie wykonał do mnie żadnego gestu ani nie wypowiedział słowa.
   Kiedy najwyraźniej dojechaliśmy na miejsce Harry zatrzymał się na poboczu, wysiadł z samochodu i odszedł od niego spory kawałek. Zaciekawiona, również opuściłam wnętrze auta. Stojąc na zewnątrz, przez chwilę miałam zamiar się o nie oprzeć, ale wydało mi się zbyt luksusowe, że nie chciałam go w żaden sposób uszkodzić. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że znajdowaliśmy się... na wzgórzu? Tak, tuż przy mało uczęszczanej dróżce była niewielka polanka, z której rozciągał się wspaniały widok na całe miasto.
-O jejku...- wyszeptałam z zachwytem. Londyn nocą wyglądał tak cudownie!
-Niesamowicie, prawda?- zapytał chłopak, ciągle stojąc do mnie tyłem.
-Przepięknie.
-Przypomina ci coś może?
-Eee... wygląda podobnie, do... Naszego dawnego miejsca spotkań, jeszcze w Holmes Chapel... do naszej polany.
-Dawne miejsce spotkań....- powtórzył, kiwając głową i zaciskając pięści.-Tak dawne... Ha, jednak twoje kłamstwa dalej są aktualne- stwierdził ostro.
-C...co?- wyjąkałam w konsternacji.- Jakie kłamstwa?
-Całe twoje zachowanie. Każde słowo, dotyk, pocałunek, wszystko to jeden wielki fałsz!- krzyknął, odwracając się gwałtownie w moją stronę.- Dał się ponieść, poddał się jak potulny baranek- zacytował, naśladując mój głos.
-Ale... Jak... Skąd ty...
-Maleńki mikrofonik przypięty do twojej sukienki, podczas wczorajszego wieczoru w restauracji. Podsłuch. Przyczepiłem ci pierdolony podsłuch! Słyszałem każde słowo, które mówiłaś do tej jakiejś-tam Rose, co do jednego!
-Ty... Ty... Ty jesteś chory! Jesteś kompletnie pojebany! Po chuj ci był ten podsłuch?!- zirytowana zaczęłam krzyczeć, tak jak Styles. Cała moja uległość gdzieś wyparowała, zastąpiona przez złość i adrenalinę buzujące w całym ciele.
-Żebym mógł dowiedzieć się rzeczy, których się właśnie dowiedziałem! Oszukiwałaś mnie! Sądziłem, że siedzenie w ciszy to cześć twojej natury, musiałaś się na chwilę odizolować i tyle. Sądziłem, że wybuchy złości to normalna damska przypadłość. Sądziłem, że kiedy mnie całowałaś, to naprawdę się tym napawałaś, że czułaś to co było między nami.
-Bo tak było! Z początku tak, ale ile można?! No ile da się wytrzymać z takim psycholem, którym jesteś?!- wskazałam na niego zdecydowanym ruchem ręki.
-Gdybyś mnie kiedykolwiek naprawdę kochała, to byś wytrzymała, zostałabyś ze mną! Ugh, nie wspomnę już nawet, że wypaplałaś całe nasze życie, każdy, kurwa, szczegół!
-Rosie to moja najlepsza przyjaciółka i mówię jej wszystko! Do końca życia nie zdołam jej się odwdzięczyć, bo była pierwszą osobą, która mi pomogła, kiedy musiałam się uciec przed tobą!
Nagle szatyn ruszył prosto na mnie, gdyż najwidoczniej wzmianka o mojej ucieczce jeszcze bardziej go zdenerwowała. Szybko zmniejszył dystans między nami, zbliżając się tak, że stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Gwałtownie pociągnął mnie za włosy, maksymalnie odchylając moją głowę do tyły, bym mogła spojrzeć na niego z dołu.
-To mogłaś nie uciekać- warknął, wpatrując się we mnie przenikliwie. W jego zielonych oczach szalała furia.- Bo teraz czeka cię za to nauczka.- dokończył i popchnął mnie do tyłu, ciągle trzymając mój koński ogon. W efekcie uderzyłam o maskę porsche, ale chłopak nie przejął się ani stanem karoserii, ani mojego zdrowia. Odciągnął mnie w bok, ponownie wywołując uczucie, jakby tysiące maleńkich szpileczek wbijało mi się w głowę. Chyba wyrwał mi już sporą cześć tak długo zapuszczanych włosów. Wreszcie puścił mojego kucyka, jednak jakakolwiek radość byłaby przedwczesna. Nim się obejrzałam wymierzył mi siarczysty cios z otwartej dłoni, a moja twarz samoczynnie odwróciła się w przeciwną stronę. Syknęłam przeciągle na nagle wywołany ból, a drugi policzek natychmiast otrzymał taką samą dawkę. Harry przysuwał się do mnie, raz po raz zadając policzki. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam nawet odetchnąć. Cofałam się do tyłu, byle dalej od niego, ale na nic się to zdało. Jeden nieskładnie postawiony krok, w połączeniu z kolejnym uderzeniem sprawił, że runęłam na ziemię jak długa, ku uciesze mojego oprawcy. Styles bez wahania wymierzył kop w brzuch, lecz -na szczęście w nieszczęściu- trafił w biodro.Swoje kopnięcia umiejscawiał coraz niżej, kilka w uda, parę w łydki, siniacząc mi całe nogi. Jako podsumowanie dokładnie się zamachnął, zupełnie jak piłkarz celujący w piłkę, chcąc zdobyć decydującego gola. I trafił celnie. Obiekt jego ostatecznego uderzenia, mianowicie moja kostka, wykrzywił się gwałtownie, wywołując charakterystyczny odgłos trzasku. Wrzasnęłam rozwlekle, zwijając się z nowego rodzaju cholernie doskwierającego bólu. Najgorsze zostawił na finisz.
Stał pochylony, loki opadały mu na twarz, a tors unosił się i opadał nierównomiernie.
-Chodź- wymamrotał oschle, chwytając mnie za nadgarstek zdecydowanie zbyt mocno. Kości ponownie mi trzasnęły. Chyba chciał przeciągnąc mnie po ziemi aż do auta, ale moje zaciekłe krzyki go od tego odwiodły.
-ZOSTAW! JEDŹ! WON! SPIEPRZAJ! NO, JUŻ! ZOSTAW MNIE!!!- wrzeszczałam na całe gardło szamocząc każdą częścią ciała, którą jeszcze czułam. Zaklinając pod nosem, chłopak odrzucił moją rękę i pokierował się w stronę samochodu. Łzy zasłoniły mi pole widzenia, jednak zdołałam usłyszeć odgłos zamykanych z hukiem drzwi i warkot silnika. Odjechał. Naprawdę zostawił mnie na tym pustkowiu, pobitą, leżącą na ziemi, gdzie całą przenikał mnie nie tylko ból, ale i chłód. Zostawił mnie...

http://www.youtube.com/watch?v=PJGpsL_XYQI

*Harry*

   Jechałem prostą asfaltową dróżką, coraz mocniej wciskając pedał gazu. Już dawno osiągnąłem prędkość 100 km/h i ciągle ją zwiększałem. Z każdym pokonanym metrem moja frustracja malała, zupełnie jakbym całą złość zostawiał w tyle. Po kilkunastu minutach zacząłem zwalniać, aż w końcu zatrzymałem się na środku drogi i zaciągnąłem ręczny hamulec. Wbiłem pusty wzrok w ciemną przestrzeń przede mną. Starałem się o tym nie myśleć, ale wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju.
-Kurwa, kurwa, kurwa!!!- wrzasnąłem uderzając pięściami o kierownicę. Ostatecznie wyładowałem swoją wściekłość, choć tym razem byłem wściekły na siebie. Znowu to zrobiłem. Uderzyłem ją. Uraziło mnie to co mówiła do Rose i to co dzisiaj powiedziała mnie. Byłem wkurzony, ale nie myślałem, że ten wieczór tak się potoczy. Przywiozłem ją na tamto wzgórze, żeby porozmawiać, bo przypominało mi nasze stare, wspólne czasy. Najpierw chciałem ją postraszyć, niestety poniosło mnie i teraz żałowałem, z resztą jak zawsze...
Opadłem bezsilnie na fotel, oddychając ciężko. Jeszcze raz uderzyłem w sam środek kierownicy, przez co rozległ się przeciągły dźwięk klaksonu. "Muszę po nią wrócić", zdecydowałem w myślach, po czym z piskiem opon zawróciłem auto.
   Tym razem poruszałem się wolno, po drodze rozglądając się uważnie. Nie mogłem przegapić miejsca, gdzie ją zostawiłem. Ponownie znalazłem się na odpowiedniej polanie, jednak nie było tam ani śladu Grace. Co do cholery?! Gdzie ona się podziewa? Jeśli coś jeszcze jej się stanie... Nie! Znajdę ją, będzie już bezpieczna. Szukałem jej przez trzy lata, po całej Wielkiej Brytanii, to mogę poświecić choćby całą noc na przeczesywanie okolicy.
   Nagle z mroku wyłoniła się drobna postać, a ja odetchnąłem z ulgą. Dziewczyna odwróciła się ociężale, ale chyba nie była uradowana tym co zobaczyła. Zmrużyła podpuchnięte oczy, kiedy oślepiana przez światła mojego samochodu próbowała dostrzec kierowcę. Zauważyła mnie, po czym z dezaprobatą pokręciła głową i ruszyła przed siebie. Jechałem tuż obok w żółwim tempie. Blondynka kuśtykała na prawą nogę, a jej twarz wykrzywiała się z bólu przy każdym stawianym kroku. Cała drżała przez wiejący zacięcie, chłodny wiatr. Miała na sobie tylko brudne od ziemie legginsy i bluzę, które nie były pewnie zbyt ciepłe. Objęła się rękami w pasie, jedną dłoń podtrzymując drugą. Z rozciętej wargi ciekła krew. Wyglądała tragicznie, przez co jeszcze bardziej znienawidziłem siebie, za to, że ją do tego doprowadziłem. Skrzywdziłem ją.
-Grace, wsiądź proszę- powiedziałem łagodnie, po odsunięciu okna. Nie otrzymałem odpowiedni. Dalej uporczywie kroczyła po ścieżce.
-Idziesz w złą stronę, tam nic nie ma- oznajmiłem zgodnie z prawdą.- W takim stanie nigdzie nie dojdziesz, proszę cię, wsiadaj- powtórzyłem, ale i tym razem nic nie zdziałałem. Westchnąłem i kontynuowałem:
-Posłuchaj, stąd do miasta jest jakieś dwadzieścia kilometrów, nie dasz rady przejść nawet jednego. Odwiozę cię do domu, tylko wsiądź do tego auta. Proszę, Grace, błagam.- nalegałem, skamląc żałośnie. Obserwowałem wewnętrzną walkę jasnowłosej z samą sobą, konsternacja wyraźnie wymalowała się na jej buzi. Po długiej chwili wahania, niemrawo zacisnęła pięści i pociągnęła za klamkę, ale nie miała nawet siły, by otworzyć drzwi. Pomogłem odemknąć je od środka oraz zamknąć, kiedy usiadła na fotel pasażera. Nie zapinając nawet pasa, skuliła się na siedzeniu i odwróciła w drugą stronę. Wlepiła tępe spojrzenie w okno, nie chcąc na mnie patrzeć. Poruszyło mnie to, ale nie mogłem mieć jej tego za złe, kiedy ją tak zraniłem.
Jestem chujem.
Panie i panowie- skończony kutas, znany również jako Harry Styles!
Podróż minęła w głuchej ciszy i ciemności. Kiedy dojechaliśmy na miejsce dziewczyna nawet się nie poruszyła, chociaż jej ciało unosiło się i opadało równomiernie. Uświadomiłem sobie, że usnęła, pewnie znużona przez cierpienie. Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na nią z czułością. Wyglądała tak błogo i spokojnie. Zaparkowałem na podjeździe, zgasiłem silnik i wyszedłem na zewnątrz. Cicho otworzyłem przeciwne drzwi i wsunąłem ręce pod bezwładne ciało Grace, uważając żeby jej nie obudzić. Skąpana w blond fale głowa oparła się na moim barku. Co za wspaniałe uczucie, ponownie trzymać w ramionach swój najukochańszy skarb...
Pchnąłem nogą drzwi, które bez oporów otworzyły się, umożliwiając mi wejście na klatkę schodową. Szybko pokonałem schody, aż dotarłem pod odpowiednie mieszkanie. Jedną ręką udało mi się wyjąć klucze z kieszeni uniwersyteckiej bluzy trzymanej przeze mnie osóbki. Kiedy znaleźliśmy się w środku, od razu pokierowałem się w stronę jej sypialni. Położyłem ją na łóżku, przetrząsnąłem łazienkę w poszukiwaniu apteczki i zabrałem się za opatrywanie powierzchownych ran.
-Och...- ciche westchnienie wydobyło się z lekko rozchylonych, pełnych ust, podczas gdy zwilżyłem dolną wargę wodą. Następnie posmarowałem nadgarstek oraz kostkę maścią, owinąłem w bandaż, a potem położyłem na podwyższonych poduszkach. Przydałby się zimny okład, ale to mogło by za nadto rozbudzić, a 2:07 w nocy nie jest na to dobrą porą. Przyda jej się sen. Chwyciłem zwinięty na ziemi koc, po czym dokładnie powtykałem go w ramy wybitego okna, żeby chwilowo zakryć dziurę i jakoś zmniejszyć ilość chłodnego powietrza wlatującego do pokoju. Zauważyłem, że Grace zamrugała lekko powiekami, lecz nie zważając na to skierowałem się ku wyjściu. W półkroku zatrzymał mnie ochrypły głosik:
-Jak śmiałeś powiedzieć, że nigdy cię naprawdę nie kochałam? Tak bardzo się mylisz, Harry....
Dotknąłem lekko jej nieuszkodzonej dłoni i wyszeptałem:
-Wiem, kochanie. Wiem.

___________________________________________
Witam!
Kolejny raz muszę Was przeprosić za zwłokę, ale ten rozdział jest dość długi i dużo się dzieje, więc trochę zajęło mi ujęcie tego w odpowiednie słowa.
Mam nadzieję, że wyszło emocjonująco :)
Co sądzicie?

Uwaga! Pojawiła się zakładka "Informowani", jeśli chcecie, bym informowała Was na Twitterze o nowych rozdziałach, zostawcie swojego tt w komentarzu pod ową zakładką.
Kocham Was bardzo ♥
Do następnego!