poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 1

Był ciepły majowy dzień. Słońce łagodnie ogrzewało moją twarz. Włosy były rozwiewane przez leciutki wietrzyk, z każdym kolejnym moim krokiem. Okręciłam się wokół własnej osi, rozkoszując się zapachem świeżo skoszonej trawy i dopiero co zakwitłych kwiatów. Ach… wiosna. Najpiękniejsza pora roku! Kiedy po długiej zimie, wszystko na nowo powracało do życia. Było coraz cieplej, dni stawały się dłuższe, krzewy się zieleniły, a ptaki powróciły do swojego wesołego świergotu. I do mnie powróciła radość, kiedy wreszcie mogłam nacieszyć się wiosenną atmosferą.
            Poprawiłam ułożenie kwiecistej sukienki, którą miałam na sobie i ruszyłam chodnikiem w stronę swojego miejsca pracy. Ranna zmiana akurat mi odpowiadała, byłam wypoczęta i wesoła. Skręciłam w boczną uliczkę znajdującą się niedaleko parku i rozglądnęłam się wokoło. Oglądałam małe pączki na gałązkach drzew. Przejeżdżające obok mnie czarne, sportowe auto, wydało się dziwnie znajome. Bez namysłu skręciłam, starając się zniknąć za budynkiem, aby…
-Hej!
…Kierowca mnie nie dostrzegł. Natychmiast przyspieszyłam kroku, w ogóle nie zważając na tamtą osobę. Udałam, że ani trochę się nie przejęłam. Niepostrzeżenie zakryłam twarz włosami, by mnie nie rozpoznano. Albo mi się wydawało, albo to ten dobrze znany mi głos. Obym się pomyliła, bo nie miałam żadnego zamiaru ponownego spotkania jego właściciela.
-Grace! Zaczekaj!
Cholera. To. Naprawdę. On.
Stanęłam jak wryta.
-O nie…- Z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie.
Wciągnęłam powietrze do płuc, wykonując głęboki wdech, aby się uspokoić. Powoli i ostrożnie odwróciłam głową. To był błąd.
Stał tam, tak po prostu. Stał przy swoim aucie, w odległości jakichś dziesięciu metrów. Stał i gapił się na mnie, wykrzywiając usta w szerokim, przebiegłym uśmiechu. W jego oczach błyszczały zadziorne ogniki- zupełnie takie same, jak wtedy, gdy widziałam go po raz ostatni.
-Witaj, skarbie.
Odgarnęłam włosy z twarzy i stanęłam mu naprzeciw. Otworzyłam usta, by cokolwiek powiedzieć, ale wydobyłam z siebie tylko zszokowany jęk, na co on zaśmiał się pod nosem.
-Dawno się nie widzieliśmy.
-T… t… tak…- Wydukałam w odpowiedzi.
Zaczął się powoli zbliżać w moim kierunku. Zrobiłam dwa kroki w tył, nie tracąc kontaktu wzrokowego.
-Co się dzieje, chyba się mnie nie obawiasz?- Zapytał łobuzersko i zadziornie przejechał ręką po swoich brązowych lokach. Zauważyłam, że specjalnie mnie zaczepił. Nie mogłam mu pozwolić na takie kpiny, postanowiłam pokazać, że jestem twarda.
-Nie, niby czemu?- Odparłam, chwilowo nabierając pewności siebie.
Wzruszył ramionami i ukazał rządek białych zębów w swoim idealnym uśmiechu.

-Może masz zamiar mi wyjaśnić, co cię tu sprowadza?
-Może.- Odparł pośpiesznie wydymając wargi.
-Śpieszę się. Chcesz czegoś konkretnego, czy będziesz dalej zawracał mi dupę?- Zapytałam ironicznie.
-Właściwie jest coś…- Zaczął. Podszedł do mnie kolejne kilka metrów, co zajęło mu sekundę, dzięki jego długim nogom.
-Przyjechałem po coś specjalnego…- Zbliżył się znacznie, moje serce przyśpieszyło swoje bicie miliard razy, a oddech stał się nerwowy i nierównomierny. Nie mogłam się poruszyć. Stał już tak blisko, że gdyby nie duża różnica wzrostu stykalibyśmy się nosami. Jego zapach oplótł mnie ze wszystkich stron. Poczułam jak zaciska mi się gardło, a wszystkie mięśnie mojego spiętego ciała jeszcze mocniej się kurczą. Po plecach przebiegł mnie zimny dreszcz.
-N… n… no czego ode mnie chcesz?!- Zapytałam panicznie.
-…Chcę ciebie.- Wyszeptał, delikatnie dotykając ustami moją szyję. Obezwładniona jego subtelnym dotykiem wydałam z siebie serię westchnięć, po czym szybko obudziłam się otępienia.
-Nie. Nie ma mowy.- Powiedziałam stanowczo i gwałtownie się odsunęłam. -Nie pozwolę ci znowu wtargnąć do mojego życia, już mnie nie zniszczysz!- Wykrzyknęłam i zaczęłam biec w stronę swojej pracy. W duchu dziękowałam, że znalazłam się tak blisko jakiegoś wybawiającego miejsca. Mała restauracja, gdzie zarabiałam, była tuż pod nosem, wystarczyło przejść przez ulicę.
Przemaszerowałam przez pasy w szybkim tempie, aż znalazłam się dosłownie trzy kroki od tylnego wejścia do budynku. W tym momencie poczułam uścisk na swoim nadgarstku i zostałam nagle odwrócona.
-Już nie pamiętasz jak bardzo nie lubię, kiedy się mnie ignoruje?!- Warknął mój oprawca. Chwycił mnie za przedramiona i przyparł do murowanej ściany restauracji.
-Puszczaj…- wyszeptałam z trudem.
-Trochę się namęczyłem, żeby cię znaleźć. Teraz już nie będzie tak łatwo się ode mnie uwolnić.
-Puszczaj… Harry… To boli…- Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Już się mnie nie pozbędziesz.- Wyszeptał do mojego ucha, muskając je wargami. Wypuścił mnie z uścisku i po prostu się oddalił. Stałam oszołomiona i wpatrywałam się jak odchodzi w stronę swojego auta. Otwierając drzwi czarnego porsche wykrzyknął kokietującym głosem, który przyprawił mnie o mdłości:
-Do zobaczenia wkrótce, piękna.

_________________________________
Oto pierwszy rozdział kochani! Mam nadzieję, że ciekawy. Jeśli czytasz- skomentuj proszę, to bardzo mnie zmotywuje :)
Kolejny pojawi się jeszcze w tym tygodniu, love ya
 

4 komentarze:

  1. BOSKIE! Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się szybko kochana! <3 <3 Jestem pierwszą, wielką fanką tego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowne, boskie, wspaniale <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki faaajny ♥♥♥ :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ! <3

    OdpowiedzUsuń